środa, 6 stycznia 2010

Opresja obiektywu

Patrzę na Boulevard du Temple w Paryżu, na jedną z ulic miasta zwanego „stolicą dziewiętnastego wieku”. Jest rok 1838, czasy monarchii lipcowej, czasy panowania króla Francuzów Ludwika Filipa I. Patrzę na fotografię wykonaną przez Louisa Daguerre'a.

Na pierwszym planie piętrowa kamienica. Z lewej strony ciągnie się w dal, obsadzony wysokimi drzewami szeroki, brukowany bulwar. Pełne kominów, piętrzące się po horyzont dachy, odrapane ściany budynków. Wszystko to niewyraźne, trochę rozmazane, jakby przez mgłę. Miejscami szczegóły giną w zbyt intensywnej czerni, gdzie indziej znów kontury zanikają w rozbłysku bieli.

Dziwny jest nastrój tego zdjęcia, ta dojmująca pustka ulicy, wzbudzająca jakiś atawistyczny lęk. Horror vacui? (Często narzekamy na przepełnione i zatłoczone miasta. Przerażająca jednak wydaje się wizja ulic zupełnie opustoszałych, zatopionych w ciszy. Jak bulwar Świątyni Daguerre'a. Jak fotografie paryskich zaułków Eugene Atgeta, które Walter Benjamin określił mianem „śladów z miejsca zbrodni”.) Gdzie podziali się wszyscy przechodnie? Powinni tu być, ci stateczni burżua z epoki ostatniego Roi des Français. Przechadzając się nieśpiesznie powinni zaglądać w witryny sklepów, patrzeć na towary wystawione w cieniu pod markizami.

Gdy przyjrzeć się lepiej, u dołu, w lewym rogu dostrzeżemy niewielkie, ciemne sylwetki. Pozostaną już na zawsze samotni na imponującej scenie wielkiego miasta. Przechodnie im współcześni zatarli się w ruchu, nie wytrzymali ciężaru wielominutowego spojrzenia obiektywu Daguerre'a. Tylko te dwie osoby, uwieczniione w błahym geście czyszczenia butów. Stali w bezruchu na tyle długo, że zostali zarejestrowani na miedzianej płytce, pokrytej jodkiem srebra. Przypadek spowodował, że uwięziono ich w piekle samotności. To jeden z pierwszych dagerotypów, na nim po raz pierwszy sfotografowano człowieka. Bez jego wiedzy.

Dziś zdjęcie zagraża nam z każdej strony. W jakimś szalonym pędzie do stworzenia dokumentacji totalnej firma Google fotografuje świat z satelity, fotografuje ulice naszych miast. Montujemy kamery w sklepach i urzędach, na rondach i skrzyżowaniach, w bankach i restauracjach. (Nawet w nowej windzie w bloku mojej babci. Skrępowanie odczuwane podczas wjeżdżania na ósme piętro z obcymi ludźmi, te dłużące się chwile, w których nie wiadomo gdzie podziać wzrok, nie wiadomo jak stanąć, jak odnaleźć się w tej ciasnej przestrzeni. To wszystko już zawsze będzie mi towarzyszyć, bo oko kamery-strażnika patrzy. Jest zawsze czujne, niczego nie przeoczy.)

Jest coś uwłaczającego i wulgarnego zarazem w tym, że nasza cielesność poddawana jest ciągłej inwigilacji, ciągłemu podglądaniu. Tak jakby postęp techniczny eliminował ludzką duchowość, koncentrując się jedynie na tym co fizyczne. Obnażone i bezbronne ciało w cyfrowej postaci, ciało przetłumaczone na język maszyny.

Dla naszego bezpieczeństwa za pomocą magicznych wynalazków kapłanów najnowocześniejszej techniki, jakiś znudzony celnik będzie na lotniskach zaglądał podróżnym pod bieliznę. Fotografujemy, filmujemy, skanujemy. Niemal w każdym miejscu, w każdej chwili, wszystko, każdego. Złodzieje tajemnicy.


W genealogii nowoczesnych praktyk technicznego nadzoru „Boulevard du Temple” Daguerre'a wyznacza punkt zwrotny. To tu krzywa wykresu zaczyna rosnąć, najpierw powoli, później bez opamiętania. Zaczęło się w 1838 roku w Paryżu.
JFS

5 komentarzy:

  1. Któż to, ach któż to kryje się pod tym zmyślnym pseudonimem, skrótem? Czy jest to wielbiciel tajny wcześnie ustrzelonego prezydenta usa? Czy może młody anarchista przewrotnie nawiązujący swym imieniem do próby potajemnego zamachu stanu? Czy w taki sposób próbuje walczyć z inwigilacją kamer, czy może propagować ją?

    My, biedni czytelnicy, nie wiemy tego. zostaliśmy obrzuceni słowem, które ma nam wystarczyć takim, jakim się nam jawi. Pozbawieni jesteśmy możliwości głębszej, psychoanalityzującej analizy. Nasze koło hermeneutyczne ma zamykać i otwierać się w tekście. Może Autor chce oszczędzić nam w ten sposób niepotrzebnych odniesień, w jego pojęciu niepotrzebnych!

    Ja jednak, szlochał po nocach będę i wielkim żalem rozdzierany próbował stąpać z dnia na dzień w kolejny poranek życia z nadzieją, że nie wszystko stracone jeszcze i można wyzywająco, a szczerze, patrzeć światu w twarz. A szczerze, byle szczerze.
    Łukasz, a co tam! Hrynkiewicz

    OdpowiedzUsuń
  2. Nastepnym razem bedzie bez inicjalow

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy zobaczyłam tę fotografię po raz pierwszy to'szczęka mi opadła', bo przecież tak naprawdę Boulevard du Temple tętnił życiem w chwili robienia zdjęcia. Miedziana płytka ma jednak swoje prawa i nie interesują jej chwile ulotne.
    Po przeczytaniu tekstu szczęka nadal leży bo uświadamiam sobie powoli na ilu kilometrach taśmy jestem uwieczniona, ile wścibskich oczu wpatruje się we mnie i to niby dla mojego bezpieczeństwa.
    A na koniec dodam, że to tajemnicze oko w babcinej windzie jest rzeczywiście przerażające.

    JFS!dziękuje za ładny tekst

    OdpowiedzUsuń
  4. "ABW przejęła kontrolę nad NASK, najważniejszą instytucją polskiego internetu. Rząd przygotował projekt prawa cenzurującego treści w sieci, a służbom specjalnym i policji dał możliwość śledzenia internautów i abonentów komórek."

    http://nczas.com/wazne/tuska-panstwo-totalne/

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasy zgielku. Latwo napisac w windzie, ze patrzy na Ciebie kamera, trudnie ja tam zamontowac. 24 godziny na dobe ona rejestruje, a pozniej ktos musi przez 24 godziny ogladac te 24 godziny. Czego tam szuka?

    Dobry tekst.

    OdpowiedzUsuń